bia2c napisał(a):
ciekaw jestem czy ty też chciałbyś lub pracujesz charytatywnie np. jak caritas?
robienie za caritas czy u Brata Alberta nie jest złe,
chłop pańszczyźniany miał gorzej, a nikt nie mówił, że robi charytatywnie.
poza tym, kolejny raz z żartów tłumaczyć sie nie będę.
nawiasem mówiąc, akurat wszelkiej maści majstry są w Polsce aktualnie ostatnimi z zainteresowanych, którzy mogą narzekać na brak pracy i kasy.
...jak to było w kawale, a obecnie wtopiło się w realia - "panie!!!, żeby iść robić za stażowe, to trza mieć studia!"
a odnośnie fury,
nie pisałem ostatnio, bo mnie jakoś robota i planowanie urlopowe pochłonęło. w każdym razie furę pogłaskałem ostatnio, bo po remoncie bez jęknięcia (prawie że) zrobiła już ponad 10tk. przy czym przez ostatnie dwa tygodnie zrobiłem 8 tysięcy. po to ten remont był, i sprawdzanie prewencyjne takich rzeczy, jak sprawny dotąd alternator. nie lubię się chwalić przed, żeby nie zapeszać, ale już jest "po", więc pisać można.
mianowicie póki co była to podróż życia. o czym świadczą cyfry. 8 tk w 2 tygodnie. ojeździłem się jak świnia. sama droga powrotna to niespełna (bez paru km) 3 tk.
na tapecie w tym roku wylądowała Skandynawia - c.d. po zeszłorocznej Finlandii. no i można już mówić o zaliczeniu wszystkich krajów tej magicznej krainy. w tym roku sama jazda, bez żadnych promów. taka opcja wiedzie tylko przez Danię (lub ruskich, ale to nie ten kawałek Skandynawii akurat) i mosty.
trasa szła tak:
rzeszów-balice-wrocław=>*cottobus (do granicy pol-niem)-hamburg- berlin-flensburg-kopenhaga-malmo-jonkoping**-karlstad-kristinehamn-karlskoga-okolice karlskogi i domek
(powyższe to trasa tam, do pierwszego domku)
a dalej do drugiego domku po 7 dniach
okolice karlskogi-varsbro-mora-orsa-berg-do okolice góry Are i tam drugi domek na samej górze góry (1,5 km jazdy "na jedynce" pod górkę do domku)
no a powrót
okolice góry Are-oresund-sundsvall-uppsala-uplands vasby***- wyspa ekero****-sztokholm-norkoping-linkoping-jonkoping-helsingborg-malmo-kopenhaga - i dalej jak wczesniej te flensburgi i berliny...
*70 km autostrady poniemieckiej z płyt betonowych - poezja dla podwozia i zawieszenia
**miejsce ur. Agnethy Faltskog (wokalistka szwedzkiej grupy ABBA)
*** miejsce urodzenia Joakima Rolfa Magnusa Larssona znanego szerzej jako Joy Tempest, wokalista zespołu Europe (niezapomniane ankiety z miejscowymi, w tym poznanie osoby, która z nim do szkoły chodziła i drugiej która chciała pokazać że go zna po latach, choć wcześniej sie z niego śmiała - historie boskie)
**** miejsce zamieszkania (obecne) Agnethy F. - podjazd pod jej dom, świecenie strażnikowi długimi w oczy
zdjęcia pod ogrodzeniem
ucieczka przed policją (no dobra, z tym ostatnim, to se już dodałem, choć jakbyśmy dłużej postali, to nie wiadomo
)
a w trakcie pobytów (obu) wyjazdy jednodniowe do Sztokholmu, Oslo (dzień przed bombą... no coment), Trondhaimu, Granasen*****, Karlskogi (miejsce urodzenia Alfreda Nobla - mamy z nim zdjęcie
), trondheimsfiorden, namsosfiordem i namsos i inne pomniejsze odwiedzanie miasteczek i okolic (widoków) + wypady na grzyby przy każdej okazji
***** uwiecznione filmikami zjazdy na dupie na plastikowym dywanie (znalezionym na miejscu remontu skoczni kawałku plastiku, który trzyma igielit) po igielicie z połowy skoczni
prędkość boska, lepsza niż na sankach, czy szufli do zjazdów po śniegu, poobijane łokcie, skręcone głowy
ale wrażenia - nie do zapomnienia
no i wypada napisać co z autem sie działo po drodze. w sumie nie było tak źle
tak na prawdę, to szkoda, że nie uwieczniłem fotkami druciarstwa i macgajwerostwa, bo bym pewno za nie mógł dostać jakiegoś gifta od wuwuwu wiejski tjuning
ale niestety inaczej sie nie da, jak sie jest 3 tk od domu i ma sie tyle sprzętu co w aucie. de facto brakło mi zwykłego druta i tu zaczęła sie zabawa z druciarstwem (dosłownym). ale po kolei. mianowicie, w trakcie wypadu na północ norwegii, w drodze powrotnej do domku w szwecji, zbyt dużo samochodów zaczęło mi dawać sygnały długimi. najpierw to zlewałem, ale po jakimś 3 błyśnięciu skumałem, że coś jest jednak nie tak, tylko co? zjechałem więc na stację i wychodzę z auta. patrzę, a tu świateł nie ma. tzn. są, ale tylko pozycyjne. była już co prawda jakaś 22-23 w nocy, ale - i tu sie nie dziwcie - nie zauważyłem ich braku. i nie chodzi o to, że jechałem przez miasto, gdzie są latarnie i nie widać świateł mijania, tylko o to, że na północy o tej porze roku jeszcze o 23 było jasno! powaga, zdjęcia mam z godzin 22-23 i wszyscy w Polsce jak je oglądali, to dawali max godzinę 18-tą.
także była 23 a ja świateł niet. więc się biorę po kolei za bezpieczniki w kabinie i pod maską. nic. no to sprawdzam żarówki, choć nie chciało mi się wierzyć, że akurat naraz obie padły. no i żarówki okazały się ok. także jakoś dowlokłem się do domku górami na pozycyjnych, przyświecając długimi, jak nikt nie jechał. na drugi dzień wziąłem sie za włącznik świateł, bo coś mi węch na niego wskazywał. i trafiłem. może dlatego go podejrzewałem, że już parę razy miał tak, że nie chciały mi sie np. wyłączyć światła, przycinał się. rozebrałem go (wyciągnąłem ta wajchę). no i popatrzyłem jak kręcąc na niej od off przez pozycyjne do mijania - co się dzieje. mechanizmy w miarę proste były do rozszyfrowania. więc bez niego zacząłem paluchem/śrubokrętem sprawdzać przełączniki pod kierownicą. w efekcie czasem zaczynały sie świecić krótkie, a czasem nie. zauważyłem, że jest tam luz i trza dość mocno docisnąć dźwigienkę, by się krótkie zaczęły świecić. obwinąłem więc na dźwigni przylepcem izolacyjnym bolec, który przesuwał pod kierownicą przełącznik świateł od pozycji off przez pozycyjne do mijania, żeby bardziej przełącznik dociskał podczas przekręcania z pozycji off az do krótkich, ale efekt był złudny, do pierwszego włączenia świateł i powrotu. przy kolejnej próbie już nie zadziałało. rozświchtało się tam to wszystko. także znów wydarłem wajchę i stwierdziłem, że zrobie tak... świeciły mi mianowicie długie, ale nie te "na stałe" (bo te wymagają świecących się krótkich), tylko te do błyskania (wajcha do siebie). i pozycyjne tez się świeciły po przełączeniu bez problemów i dociskania (jak krótkie). więc wziąłem otworzyłem maskę i wyciągnąłem końcówkę którą nakłada sie na żarówkę (żeńska, 3 wejścia) i po zdjęciu jej założyłem ją pionowo. dlatego tak, bo patrząc na żarówkę od tyłu mamy trzy końcówki z których górna jest do krótkich, lewa do długich i prawa - to masa. a że u mnie na lewym wejściu szedł prąd na długie, więc założyłem ją pionowo na żarówkę, by ów lewe wejście weszło na górną końcówkę żarówki (bo tam są krótkie). do prawego natomiast końca żarówki podłączyłem drut i podpiąłem go do bloku (prawa końcówka jest od masy). brzmi fajni, tyle że nie miałem druta. jeden zrobiłem z ubijarki do jajek
a drugi ze sprężyny od leżaka, którą musiałem naciągnąć. wyglądało wprost profesjonalnie
...ale działało, a reszte wtedy miałem daleko w poważaniu, byleby móc jechać i dojechać do Polski.
teraz muszę to zrobić jak należy. zabiorę się za to chyba w weekend. na razie korzystam jeszcze z tego ustrojstwa. pewno przekaźnik zamontuje i jakiś oddzielny włącznik do świateł mijania...
oprócz tego incydentu (małego, bo dało się to zrobić i jeździć) auto nawet nie zajęczało. a dostało w kość. 4 osoby plus full bagaży (w tym żarcie na 2 tygodnie). po 10,5 tk zjadło mi 1,4 miarki oleju (szklankę). czyli jest git, bo wysiłek na trasie miał, same autostrady. do tego szwecja i norwegia to górki i pełne załadowanie auta. do tego to pierwsze tysiące po remoncie, więc mógł zjeść nieco więcej. a teraz trza mi po miesiącu wymieniać olej
ajusy jednak jak widać nie wydmuchało, a co do śrub (pamiętałem Lupus
) niestety chłopaki nie pamiętali z jakiej fury dokładnie podeszły. na pewno dobierali na peugeocie - więc tak polecam jak coś, jako wskazówkę, zainteresowanym.
na koniec dodam jeszcze, że w dzień wyjazdu, dokładnie w ten dzień! rano, gdy wsiadłem do auta i przekręciłem kluczyk, patrzę a tu nic sie nie świeci i cisza. padł akumulator, a dzień wcześniej jeszcze w nocy jeździłem i wszystko grało. to było mega szczęście, bo mógłby paść w trasie albo już tam. a on padł akurat w dzień wyjazdu, więc kupiłem na szybko nowy.
jak widać na charadce można polegać