jeszcze jedno se chciałem ruszyć, mianowicie
skąd się biorą opinie pt. "10%", "20%", "tyle samo"
gaz można było wiele prościej dawkować, niż benzynę
w czasie, gdy opinie te powstawały
moją pierwszą furą był poldolot, rok 87, biała dama 1,6 sle, 87km książkowo
miał najfajniejszy ze starszych silników
w stosunku do 1,5 nie tylko większa pojemność grała rolę, ale tez inna głowica
która m.in wsadzana była również do wersji "wzmocniony 1,5" (była i taka)
w tym aucie już pod koniec lat 90. miałem gaz
instalacja oczywiście I generacji, reduktor tomasetto, mieszalnik tzw. wąsy
nie wiedziałem wówczas, jak to będzie na tym gazie, bo dopiero zaczynałem z nim przygodę
opinie leciały najczęściej - będzie palił tyle samo, 10% więcej, zapłon przyspiesz o 10%... fiu fiu fiu i inne opowieści dziwnej treści, a żadne nie poparte niczym
czego mówiło się, że auto gorzej idzie na gazie ?
czego mówiło się, że pali tyle samo lub 10% więcej ?
bo najczęściej tak było
a oba przypadki są wynikową jednego - skręcania śrubki
każdy laik został poinformowany, że ma taką śrubkę, na rurze od reduktora do mieszalnika,
którą może se kręcić i dawać mu buta, albo zmniejszać spalanie
w przypadku benzyny, niewielu z powyższych wiedziało o śrubce w gaźniku pozwalającej wyregulować skład mieszanki
dlatego auta paliły i chodziły jak chciały
gazownicy ustawiali przeważnie ubogo, żeby ludzie sie cieszyli, że wiele więcej gazu nie pali
a spadek mocy traktowali za naturalną konieczność
z przyspieszeniem zapłonu o 10%... też bujda
w zasadzie nikt nie powie dokładnie ile trzeba go przyspieszyć
sam tego nie wiem i nie znalazłem mądrego, który to określi wzorem
pewne jest natomiast to, że zapłon przyspieszyć należy
bo gaz się wolniej pali od benzyny
wbrew powszechnemu założeniu, że skoro to gaz, to pali się szybciej niż ciecz
g. prawda,
benzyna jest bardziej wybuchowa i pali się szybciej od gazu
dlatego przy niej zapłon może być późniejszy, bo zdąży się spalić w cylindrze, a nie dopalać w rurze
przy gazie zapłon musi być wcześniejszy,
kwestią, która do tej pory mam nieogarniętą jest zapłon na wtrysku
nie wiem jeszcze, ale podejrzewam, że jest w g203 czujnik położenia wału i on w znacznej mierze określa moment zapłonu
oraz mapy zapłonu - w efekcie przyspieszenie zapłonu na wtrysku jest niemożliwe (możecie mnie tu poprawiać, bo nie jestem pewny)
wiem że są wariatory zapłonu, ale czy mi się chce
chyba na razie nie, bo jeździ mi ładnie i pali niewiele
więc nie mam co naprawiać sprawnego, co by go nie zepsuć
wrócę jeszcze do czasów, kiedy to opinie powstawały o tym "10% więcej na gazie"...
także o śrubce mówiłem, to było raz
dwa - mieszalniki.
wtedy często mieszalniki faktycznie psuły pracę silnika (osiągi)
wciskając "wąsy" w gaźnik zmniejszało się jego przepustowość, dławiło dolot
(to tak jak ograniczniki mocy z hund na rynki niemieckie, gdzie oc płaciło się od mocy, a nie pojemności, jak u nas)
do tego, spalanie rosło na benzynie bardzo (przy wspomnianych wąsach), bo one stwarzały większe podciśnienie w gardzieli
i gaźnik zasysał więcej beny
dlatego w krótkim czasie zmieniłem to cudo zwane wąsami na mieszalnik BRC
kumple śmiali się wtedy, że se zrobiłem WRC
był to mieszalnik nowy technologicznie jak na tamte czasy,
z jedną podstawowa zaletą - nie zmniejszał średnicy gardzieli, czyli nie dławił
auto lepie chodziło, wzrósł moment i moc
kolejnym często spotykanym w tamtych czasach mitem był
nakaz doprowadzania ciepłego powietrza do dolotu
tak gazownicy zalecali
czego? chyba dlatego, że lepiej gaz odparowywał przy ciepłym powietrzu, a dwa nie dławiło silnika
pędem (słupem) i nadmiarem powietrza (np 120km/h i nagle noga z gazu i luz lub sprzęgło - auta często gasły)
nie dławiło go, bo mniej dostawał powietrza - w końcu było ciepłe, więc gorsze napełnienie było -
wysterowana ilość gazu starczyła do podtrzymania na obrotach, stąd chyba te pomysły i praktyka gazowników
ja se oczywiście zrobiłem odwrotnie
wywaliłem termostat z obudowy filtra, sterujący klapką między ciepłym powietrzem znad rury wydech, a zimnym, który się przycinał w poldkach z czasem, zanitowałem obudowę i pościłem tylko zimne powietrze - nie to auto
but i moment wiele lepszy
a i spalanie też
jeszcze jedna rzecz - reduktory
przyjeżdżały wtedy często tomasetto
to były dziady z dziadów
(wiem, bo taki miałem i rozbierałem go 4 razy i składałem tyleż samo)
do tego większość ludzi nie podgrzewała silnika na benzynie, tylko od razu paliła na gazie - z oszczędności
co za tym szło, gumy (membrany) pracowały w parowniku najpierw w minusowych, jak gaz się rozprężał
a potem normalnych dla silnika - temperaturach
dlatego szybko sztywniały, twardniały
i reduktor puszczał gaz różnie
auto raz chodziło lepiej, raz gorzej, raz paliło mało, raz dużo
lepsze reduktory były wówczas bardzo drogie
takie BRC czy Landi Renzo były marzeniem, którego nie ziściłem
generalnie jeżdżę na gazie już ponad 10 lat (nie chce mi się liczyć ile dokładnie)
miałem I gen w poldku, potem również I gen w nissanie (nieco nowszą, ale dalej I gen)
a teraz w daihatsu.
po tylu letnich doświadczeniach nadal jestem zwolennikiem gazu
i nikt mnie nie przekona do żadnego badziewnego diesela
mój spali na trasie niecałe 7 litrów gazu
a żaden diesel nie spali mniej jak 4 (no... może daihatsu 1,0)
więc nie ma co mówić o ekonomiczności dieseli
nie porównując w ogóle kwestii,
czym ja mogę w razie potrzeby przyspieszyć, wyprzedzić, a czym diesel, który pali mniej jak 4 litry
nie mówiąc o turbinach, wtryskach i innych precyzyjnych i drogich rzeczach w dieselu, które gaz powala na raz
na benie też nie ma sensu jeździć
po pierwsze na gazie silnik jest bardziej elastyczniejszy, na co wpływa wyższa liczba oktanowa
po drugie gaz nie osadza się na ściankach cylindrów, nie rozpuszcza oleju, mniejsze tarcie, mniej się zużywa silnik
nie mówiąc o kosztach dwóch powyższych
zasada jest tylko prosta,
o gaz trza dbać, umieć go ustawić i na nim jeździć