Moshi-moshi ^_^
Szarek się cieszy, że znowu jest wśród żywych. Korzystając z faktu, że nie mam dziś wychodnego pociągnę wątki z poprzedniego aktu. Tym razem postaram się być bardziej merytoryczny, ale (jak to u mnie zwykle) bez sentymentalizmu się nie obejdzie.
Zatem, here we go again ! "Do you feel lucky, punk ?!"
Jak może pamiętacie, zakończyłem ostatnio na powzięciu decyzji o przebudzeniu A101 z letargu. Miało to miejsce ok. połowy lipca. Za
deadline ustaliłem sobie 1 września, lecz już teraz powiem, że się nie wyrobiłem. Ale o tym za chwilę.
Uznałem, że próba naprawiania silnika, który jeździł na resztach oleju z w kółko palącą się idiot-lampką ciśnienia jest jak próba zrozumienia kobiecego toku myślenia - z góry skazana na porażkę.
Szukałem silnika HD-E na wymianę od dość dawna, ale bez specjalnego parcia, no i bez sukcesów. Jak się jakiś sensowny objawiał to był oferowany jako "do Ferozy" i automatycznie cena 2x wyższa niż podpowiada rozsądek. Pewnego słonecznego popołudnia siedziałem sobie na płotku pod Biedronką i na parking wtoczył się brązowy Fiat 125p. Na tylnej klapie miał emblemat "1300". Nagle zapaliła mi się lampka i popędziłem do domu rozpocząć poszukiwania zdrowej jednostki HC-E. Zadzwoniłem też do Agmaru, żeby dopytać się u p. Agnieszki o ew. pułapki na jakie mogę trafić wprawiając 1.3 do A101. Kiedyś w jakiejś rozmowie wspomniała mi, że robili takie coś. Po ustaleniu szczegółów technicznych wpadłem na trop odpowiedniej jednostki. Skontaktowałem się z tym panem ->
ssjqbas, bo ongiś wspomniał tu, że ma zapasowy silnik 1300. Motor jakby co głęboko na forum zakorzeniony
. Po ustaleniu co i jak, i pewnych perturbacjach z transportem (
) oto co wylądowało pod moim garażem:
Rozpocząłem kolejny SWAP. W swoim garażu robiłem to po raz pierwszy.
Demontaż umęczonego HD poszedł bezproblemowo.
Głównie dzięki pożyczonemu z warsztatu kolegi kolegi (
) żurawiowi.
Tu mała ciekawostka, może komuś się przyda taka "wiedza tajemna":
Do centrowania tarczy sprzęgła doskonale nadaję się ucięta sztyca amortyzatora. Tu amor przedni od A101. Owinięty dwoma warstwami taśmy izolacyjnej.
Przeszczepiłem z HD do HC koło zamachowe, sprzęgło, przedni bracket klimy, łapę przy rozrządzie, kolektor wydechowy z cat'em. Rozrusznik i alternator są chyba identyczne, bo nie było żadnych problemów z montażem. Podmieniłem też kable WN, "zielony czujnik " dla ECU, czujnik temp. do deski. No i rzecz jasna sparowałem motor ze skrzynią.
Zespół napędowy przygotowany do wrzutu:
Najbardziej widoczną różnicą (oprócz oznaczenia HC/HD na bloku) jest króciec wodny obok aparatu zapłonowego. W HD był dłuższy i miał trzy zakorkowane gniazda na duże czujniki, np. termowłączniki. W HC jest krótszy i ma jedno gniazdo na mały czujnik, jak ten do zegarów.
Samo obsadzenie HC w aucie nie różniło się niczym od montowania HD. Mogę już robić to jedną ręką, a drugą machać do powabnych kelnerek z restauracji, na tyłach której mieści się gawra Szarego
.
No, ale żeby nie było za łatwo urodził mi się pewien problem. Zapomniałem, że 1300 jest ciut niższy niż 1600. Zonk wyskoczył przy próbie zamontowania pompy wspomagania. Jest ona mocowana niejako w trzech punktach, a mi pasowały tylko dwa. Musiałem rozwiercić jeden z otworów montażowych w korpusie pompy, żeby dało się ucelować z górną śrubą. Koniec końców kryzys został jednak zażegnany. Sam się sobie dziwiłem, że umiem tak klnąć
.
Potem została zabawa z lutownicą, bo wtyczki wtryskiwaczy były inne. Jeszcze raz dzięki
ssjqbas że o nich pomyślałeś. Wpadł też komp z G102.
I w tym miejscu powinien być szczęśliwy koniec. Ale stało się inaczej. Współpracy odmówił... rozrusznik.
Oddałem go koledze z pracy do reanimacji. Trwało to prawie trzy tygodnie.
Interval.Przerwa w transmisji, prosimy nie regulować odbiorników.
Przez ten czas zajmowałem się pierdołami. Np. Charadą.
Trzyma się dzielnie. Ostatnio rozwaliło mi oponę w trasie
. Wychodzi jazda na zimówkach w upale. Kierownica zaczęła niemiłosiernie bić. Zatrzymałem się, patrze, a tu druty z karkasu wychodzą
. Dobrze, że ona nie jest szybka.
Pomalowałem słupek B na czarno.
Zostało jeszcze przyciemnić tylne szyby.
Podłączyłem również żółte halogeny.
Świecą dużo jaśniej niż te u Szarego, ale są bardziej toporne i maja szklane klosze. Bardziej podobają mi się plastikowe fogi Appiego. Są takie... lżejsze.
Z innych ciekawostek to znalazłem wreszcie porządne zdjęcie JDM'owego emblematu Applause:
Jakby ktoś gdzieś widział, to wiecie gdzie mnie szukać
Rozebrałem też oba silniki HD. Ten z Białego okazał się być dość zdrowy wewnątrz. Oto panewka korbowodowa po (rzekomo) ponad 190 tyś km:
Ale to jest nic, w porównaniu z tym co znalazłem w oryginalnym silniku Szarego, tym który wyjąłem na rzecz HC.
Tłok nr2. Ułamaną część znalazłem na dnie miski. Stwierdzenie "Coś mu w sercu pękło..." nabiera tu dosłownego znaczenia. Wiem mniej więcej kiedy to mogło się stać. Zastanawiające jest jednak to, że silnik jako tako działał normalnie do samego końca. Normalnie w kwestii osiągów i ogólnej kultury pracy. No cóż, ta zagadka nie zostanie chyba rozwikłana.
Wracamy do głównego wątku.Minęły prawie trzy tygodnie od wmontowania HC do A101. Wreszcie odebrałem zregenerowany rozrusznik. Kumpel poskładał mi go z dwu. Z jednego wziął silnik i wymienił szczotkotrzymacze, z drugiego wziął elektromagnes. Po zamontowaniu startera odpaliłem silnik. Wszystko działało.
Hell Yeah... Odpowietrzyłem układ chłodzenia i jazda próbna. Test wypadł pomyślnie.
Wyszło jednak że jest słabe ładowanie. Alternator ładował od 8 do 12V, zależnie od obrotów. Miałem jeden zapasowy z zatartymi łożyskami, więc dałem go do regeneracji. Tym razem do znajomego elektryka. Zrobił przez weekend. Obecnie jest 14,48V, czyli jak Bóg przykazał.
A teraz żewno-romantyczna część historii.
O miesięcy było tak, że obiekt moich westchnień olewał mnie permanentnie. Jak mijaliśmy się na ulicy, czy na korytarzu to zdarzało się Jej odpowiedzieć mi "Cześć" albo "Siemka". I tyle. Jednak dzień po tym jak Szary wyjechał o własnych siłach z garażu, jeszcze z grubą warstwą kurzu na lakierze, stało się coś dziwnego. Napisała do mnie.
W telefonie miałem dla Niej inny dzwonek i sygnał wiadomości. Jechałem akurat Charadą "skądś tam" i jak usłyszałem ten dźwięk SMS'a od Niej to mało na drzewo nie wjechałem. Niby nic, taka niezobowiązująca wymiana kilku SMS'ów. Nie wiedziała, że Szarek znów jest zdrowy. Oblot robiłem na mało uczęszczanej trasie o późnej porze. WTF?
Idźmy dalej. Zostawiłem go kilka dni później na ulicy blisko Jej auta (ciemno zielone Renault 19 Chamade). Musiała się wtedy zorientować. I nazajutrz wydarzyło się coś w co nawet mnie byłoby trudno uwierzyć. Zostawiłem Go na ulicy przed szkołą gdzie pracuje. Ok. godz. 11:00 dzwoni do mnie znajomy, który mieszka w bloku przy szkole, że w moim aucie wyje alarm. No dzięki. Ale zaraz, ja nie mam alarmu! No to lecę zobaczyć co jest, przesadzam płot i faktycznie, klakson daję aż się cały wóz trzęsie. Wypiąłem bezpiecznik horn/hazard, wpiąłem z powrotem i cisza. ?? No nieważne, może jakieś zwarcie. Zamykam skrzynkę bezpieczników, wstaję z kolan i patrzę na ulicę. Kto idzie? ONA! WTF?? x2 O tej porze powinna być na zajęciach, a nie pętać się po mieście. Ten samochód to jakiś magnes jest. Dał mi świetny pretekst. Wył do Niej niczym wilk do księżyca...
Pewnie sobie część z was myśli, że porypało mnie do cna. Możliwe.
Możliwe, że sobie ubzdurałem jakieś farmazony. A może Szarek rzeczywiście jest "kimś", a nie "czymś"? Już sama taka myśl jest ekscytująca.
Swoją drogą Ona jest bodaj jedyną osobą, którą Szary akceptuje. A i Ona się go nie bała. Każdy kto siedział za jego kierownicą zaklinał się na wszystkie świętości, że nigdy więcej tego nie zrobi. Koledzy wykładowcy z warsztatów szkolnych omijają Go szerokim łukiem, w lokalnych warsztatach samochodowych A101 jest
persona non grata. Mojemu wujkowi się podoba, ale nie chcę nim jeździć, a moja mamuśka nie ma siły naciskać na hamulec. W Niemczech miał co najmniej sześciu właścicieli. A Ona jakoś potrafiła go okiełznać i to nie mając jeszcze prawa jazdy.
Zobaczymy co będzie dalej. Pojawiają się zupełnie nowe możliwości, rodzą się nowe koncepcje... Wyznaję zasadę, że tylko krowa nie zmienia zdania, a nadzieja umiera ostania...
Reżyseria: Lupus Zapałka
Scenariusz: Życie
Zdjęcia: Lupus Zapałka i inni (których tu nie wymienię)
Muzyka: Daft Punk
Columbia Pictures
MMXII