Emejcz napisał(a):
Może lepiej nie mówić,
hahaha za późno. teraz zobaczysz, do czego koledzy są zdolni przyczepić się , hehehe
Emejcz napisał(a):
W każdym razie, zawsze jeżdżę sporo powyżej dopuszczalnej prędkości, bo uważam, że jest zdecydowanie zbyt niska i jedyne co powoduje to korki (dostosowuje ją do potrzeb i warunków wedle mej subiektywnej oceny, dla mnie w mieście powinna obowiązywać 70
jakby było 70, to nawet neidzielni kierowcy jeździliby 80, większość i tiry 90, dostawcy 100, i byznesmeny grubo powyżej
jest 50, ale tyle nikt nie jeździ. jeździ 60-70, bo do tej wielkości sie gliny nie czepiają. czyli w zasadzie realne 70 prawie że mamy.
poza tym, jeśli juz mowa o prędkości, to ja wprowadziłbym dzienne i nocne znaki.
jest taka szkoła. w dzień, dzieciaki mogą pląsać wkoło, więc jest ogr do 40 ale w nocy? totalna bzdura.
gdzieniegdzie na zachodzie spotkałem się z tym, że znaki obowiązują "od do" (jak dobrze kojarzę, choć kraju nie podam, bo nie chce źle palnąć). u nas nie słyszałem, żeby ktoś poruszał tego typu tematy.
Emejcz napisał(a):
i na trasach 3 pasmowych typu Łódzkie al. włókniarzy spokojnie mogła by być 100,
to ja Ci podam rzeszowski absurd. w centrum mamy taką ciekawą ulicę, która ma w pewnych odcinkach 4 pasy (prawo skręt, lewo skręt, dwa prosto). generalnie w mieście od trzech pasów wzwyż według przepisów gdy ma być przejscie, to tylko w formie kładki lub podziemne. tego oczywiście nie ma i są zwykłe pasy. spróbuj tamtędy przejść pieszo. powodzenia i krzyż na drogę.
była taka gra na atari albo może nawet spektrum gdzie przechodziło się przez jezdnię (póki cie coś nei rozjechało). wygląda to podobnie. "skuć się" nadzwyczaj łatwo
a teraz - wyobraź se, że skoro jest tam tyle pasów, to podwyższamy tam dozwoloną prędkość do 100. hehe. ino by babcie i dziadki fruwały nad maskami. sam bym zaraz obok zakład pogrzebowy otworzył.
lekko czarny humor. ale takie rzeczy - są nierealne.
Emejcz napisał(a):
oczywiście są miejsca, gdzie 40 jest opcją rozsądną, np. w przypadku gdzie po obu stronach parkują samochody całkowicie zasłaniając przejścia dla pieszych...)
no mówisz przejście. a co z dziećmi, które mają fiu bździu w główkach i mogą wybiec na drogę w każdym momencie. co z dziadkami, co chcą tez przejść przez ulicę, a szybko nie dadzą rady. matki z wózkami. i inne.
ludzie wszędzie chcą żyć. ja wychodzę z takiego założenia, więc tam gdzie jest wioska i 50 to pykasz se max 70 i na tym koniec.
jak widzę, że ktoś zapierdala tam ponad 100 to uważam, ze to zwykły morderca. potem teorie chodzą pt. wtargnął pod samochód. a jak miał nie wtargnąć, przy tej prędkości.
Emejcz napisał(a):
dobijają mnie barany które jadą 30-40 mimo tego, że przed nimi pusto i przez takich zamiast przejechać skrzyżowanie na zielonym, to zawsze trafiam na czerwone
ale tak jest zawsze, ze taka sierota, powoli, na żółtym, ale przejedzie, a Ty musisz hamować.
Emejcz napisał(a):
Strasznie jestem cięty na jakieś zawalidrogi i spowalniaczy ruchu... moim zdaniem, korki dało by się zredukować o połowę, jak by połowa kierowców nie była lamerami którzy za motto mają "nigdzie mi się nie śpieszy",
no tak. powiem Ci tu, ze ja Twoje racje rozumiem. popatrz na moje. jade se w sobotę, do laski. ona chce se zrobić przejażdżkę w bieszczady. jest jesień, buki i dęby są czerwone, piękne, słoneczko świeci nisko, poblaski, promienie, poświaty, refleksy świetlne itp itd. chcesz pooglądać widoki, ponapawać się naturą, odetchnąć powietrzem. spieszyć sie nie spieszysz bo gdzie i po co. pykasz se 60-70 pogawędkujesz i oglądasz. na dupie zaraz siedzi Ci Tir, albo przedstawiciel (w soboty tez jeżdżą), albo taki, co mu się spieszy.
może faktycznie mu sie spieszy. chce skończyć robotę, posiedzieć w domu.
generalnie szanuje to i jednocześnie mam to w dupie (da się tak
), bo szanuje tez swoje potrzeby. nie będę złośliwy, nie będę mu przyspieszał jak chce mnie wziąć, niech jedzie w siną dal, nawet mu zjadę jak będę miał gdzie (oczywiście nie w nocy, wtedy nie zjeżdżam nikomu, nigdy żeby nie zgarnąć na maskę jakiegoś nieoznakowanego żula czy pieszego), ale przyspieszać przez niego również nie będę. droga jest jego i moja, w tym samym udziale. każdy ma swoje potrzeby i do nich prawo.
jest to problem, a i ja staję niejednokrotnie po stronie tego któremu sie spieszy. ale też czasem sie wleke.
nie bardzo idzie to rozwiązać. musiałyby być drogi dwupasmowe. chcesz - gonisz. nie chcesz - wleczesz się.
Emejcz napisał(a):
wiecie ja wiele jestem w stanie zrozumieć... ale dobija mnie jak jest korek na skrzyżowaniu i na światłach przejeżdża 5 samochodów, bo kretyni nie wiem czy nie potrafią czy nie mogą normalnie ruszać, tylko czekają nie wiem na co i zanim ruszą spod tych świateł to ja jestem 30 metrów przed nimi
no zagadują się, przysypiają, a już nagminnie, dopiero jak sie zielone zaświeci, to zamiast popuszczać sprzęgło, szukają biegu. to też mnie irytuje. stac sie powinno na jedynce. a kto zaśpi podczas ruszania, ten ma cieńszy zadek ze swojej winy.
Emejcz napisał(a):
to raz, a dwa, że jak już ruszą to rozpędzają się od 20 do 30 przez 10 sekund.
a to są już idiotyczne nawyki a raczej stereotypy przekazywane z pokolenia na pokolenie.
na jedynce tylko drgnąć. dwójka lekko dodać i przy 30 już trójka. tak kiedyś prawie wszystkie dziadki pruły maluchami. a w rzeczywistości najciekawsze jest to, że maluch miał dłuższą jedynkę od poldka. jak ktoś umiał nim jeździć, to spod świateł o ile miał kiepski słuch (bo silnik wył strasznie z tyłu) to jak ruszył ostro, to poldki miały problem (tak do trzeciego biegu).
może szkoły te wynikały z gaźników, dwóch przelotów. nie było dawki stechiometrycznej, nie było lambd. ludzie kojarzyli ze więcej gazu, to więcej pali. a teraz to bzdet przy lambdzie i wtryskach (no chyba ze ciśniesz gaz do dechy).
pamiętam jak kiedyś jakiś dziennikarzyna pytał sie mistrza oszczędnej jazdy jak to robi? ze pewno ledwo się toczy. a on się zaśmiał i mówi mu, ze właśnie nie. pierwsze biegi są do rozpędzenia w miarę dynamicznego auta, gdy masz moment i moc. masz go wykorzystać. dalsze biegi, to juz tylko muskanie pedału gazu, utrzymywanie prędkości.
ale jak tacy niedouczeni dziennikarze nadal są, a są, bo niedawno przeczytałem w jakimś czasopiśmie, że eksperci radzą, iż przy 60 na h oszczędny kierowca już jedzie na 5 biegu... bez kom.
Emejcz napisał(a):
Tak samo cholery dostaje, na tych co wpuszczają pieszych na pasy... przecież obowiązuje zasada aby nie zapraszać pieszego na jezdnie jeżeli sam na nią nie wchodzi i akurat z nią się całkowicie zgadzam... cóż... jak widać, wielu się nie zgadza i mimo, że pieszy sobie spokojnie czeka, aż auta przejadą, to taki się zatrzymuje i powoduje niepotrzebne spowolnienie ruchu za sobą.
ten taki, najprawdopodobniej tez chodzi co nieco na nogach i wie, jak czasem ciężko przejść.
jak dla mnie - wiele zależy od pogody. jak jest ładnie - mogą stać
Emejcz napisał(a):
Z natury jestem złośliwy, także odpowiednio zachowuję się w stosunku do tych którzy wymuszają pierwszeństwo (czego ja sam nie robię) przy wszelkich wjazdach/zjazdach/wyjazdach itp., także jak ktoś ewidentnie próbuje mi się wciskać, to ja robię tak, że się nie wciśnie
no czasem niektórzy są tak bezczelni, że ręce opadają. i chyba jest coś w tym, że jak ktoś niepewnie jedzie, czyli grzecznie (wciska sie na wpół hama
), to sie mu odpuszcza i sie go wpuszcza, ale jak ktoś na hama wali, to nie
ostatnio miałem taki przypadek. gość wyprzedził mnie o pół auta i po prostu wjeżdża. pierdzieli, ze ja jade. dawno takiego bezczelniaka nie miałem. a jechaliśmy wolno i był to dojazd do skrzyżowania. a że zobaczyłem u niego przyciemniane szyby i "sibi", to jadę dalej
i tylko słucham kiedy zgrzytnie
no kurcze chyba z centymetr chłopu został hahaha ale jak za to pięknie odbił, jak zobaczył, że bardziej to pierdziele od niego
nieco żal mi było daihaszu ale przy tej prędkości krzywda wielka by sie mu nie stała, a ja tylko bym kase zyskał na jego renowację
Emejcz napisał(a):
Żeby nie było, że nic nie daję od siebie i w ogóle taki niedobry jestem to powiem co robię, aby poprawić funkcjonowanie systemu... staram się np. zawsze parkować w centrum tak, aby zużywać jak najmniej miejsca, bo wiem, że o to jest bardzo ciężko i że inni też chcą zaparkować... (tyczy się to głównie równoległego i niestety wielu tego nie rozumie zostawiając za sobą lub przed sobą ogromną ilość miejsca które i tak nie może być wykorzystane...). Zawsze staram się aby na jezdniach bez wyznaczonych pasów ruchu nie utrudniać przejazdu tym co jadą prosto gdy ja skręcam w lewo. Ułatwiam wyprzedzanie się tym, którzy się na to decydują... jak tylko mogę to zjeżdżam i nie przyśpieszam... cenię takich za rozładowywanie ścisku na drogach itp...
nooo, to sie nazywa gest
a nawet parę ściślej mówiąc
no tom sie rozpisał. Lupus założę się, że nie omieszka wspomnieć o epopei, ale zauważyć tez powinien, ze o gazie grama nie było.
już sie bije w piersi
(a może zedytuję ??
)