a było to tak:
Dzielnica Kozanów i osiedlowa ulica Pałucka. na którym to osiedlu jak i zresztą na prawie każdym 30% samochodów zaparkowanych w nocy, niema nic wspulnego z przepisami ruchu drogowego. Jak dobrze pamiętam było jakoś parę minut po północy. Gdy znalazłem sobie miejsce, które w dzień stanowi parking dla samochodów zaopatrzeniowych. Więc z racji tej a wiedziałem doskonale że będe tam nie długo. nie zawachałem się ani chwili by zaparkować tam auto, bo głupotą by było kręcić się jak smród po gaciach i szukać wolnego miejsca. Stanołem sobie tam grzecznie, wyłączyłem śilnik, swiatła. I stukany przez czały czas w fotel, przez kolerzankę za mną. powiedziałem: - przestań już się tak wiercić. zaraz ci dam latarkę to poszukamy razem. (bo coś jej tam wypadło) Otworzyłem dżwi, oczywiście na maxa bo sami wiecie że tylko tak się one otwierają. wysiadłem z auta z ktorego zdążylo już wysiąść dwoje innych kolegów. którą to trójce właśnie odwoźiłem na owe osiedle. odwruciłem się w strone auta i nachylając w taki sposób, że głowa i tółw była w aucie a reszta poza nim. podałem znajomej latarkę, bo orginalne światło w kabinie ma taką moc że aż w oczy razi:D.
śmiechy, hihy a tu jeb... Pajac przy cofaniu tak mi wygioł drzwi, że wyrwało je z blokady czy jak sie nazywa to guwienko które nie pozwala by, za mocno się nie otworzyły. a on sam miał tylko jedną małą rysę na zderzaku. no i mądry jak wszyscy święci z przekonaniem że jest to moja wina, bo nie patrze jak otwieram. przy trzech moich swiadkach, że te drzwi były tyle czasu otwarte i moim stwierdzeniu, by powinien pożądnie popatrzeć w lusterko a nie jeżdzić na pałę. Sam Pajac zadzwonił po policje. Policja jak to policja, pojawiła się po dwuch godzinach i burak dostał mandat. Przepisy wyraznie mówią, że przy cofaniu nalerzy zachować SZCZEGÓLNĄ ostrożność. a on dalej chciał być mądrzejszy nawet od przepisów drogowych razem do pary ze swoim jeszcze bardziej przemądrzałym synkiem. i nanic moje starania w próbie wytłómaczenia mu, że gdy bym żeczywiście otwierał te drzwi i były by one uchylone do tego momętu o jakim on był święcie przekonany a nie tak jak ja mówiłem że były otwarte na maxa. to efekt był by taki, że ja miał bym pewnie drzwi do wymiany i przypominające charmonijkę a on by miał wgniesiony zderzak, a nie tylko rysę. No ale się nie udało, zresztą miał swoje zaplecze w postaci syna, który to so chwila przekonywał tatusia że to była podpucha, a ja chcę go naciągnąć na kasę. Ehhh. szkoda gadać. cała sprawa skończyła się na tym żę po rozmowie z (normalnym) policjantem jakiś miesiąc po całym tym zajściu, bo akurat miał już czas by się zająć tą sprawą. Dałem sobie spokuj i podpisałem obupulną wine w kwocie 50zł mimo tego wina była po jego stronie. ale jak sobie pomyślałem. o zwinności i ewektywności wszystkiego co jest związane z systemem w tym kraju, to jakoś mi się odechciało walki (może) o jakieś 200-300zł nie wiadomo ile czasu i o ile w ogóle firma ubezpieczeniowa tego pajaca, by się na mnie nie wypieła...
Ps. teraz też charadka w szpitalu, bo mądry marcin odwalił taki numer, że aż wstyd się przyznać. Ale to juz całiem inna historia...
