Wczoraj moj ojciec na slizgajacym sie sprzegle zrobil trase okolo 130 km, jak wrocil to wygladal jakby go ktos zjadl i wyplul
co sie okazalo zjaralo sie sprzeglo, tzn auto jeszcze dawalo rade(ledwo) ale juz nie dalo sie jechac szybciej niz 50 km/h. Tak wiec wszyscy sie do kupy zebralismy i padlo postanowienie zeby wymienic sprzeglo na nowe. Autko dotoczylo sie do warsztatu(ledwo) i mechanik zabral sie za robote, przyznam ze jak zobaczylem sprzeglo ktore wyjal z silnika to sie za glowe zlapalem i mialem oczy tak wielkie, ze ta emotka co na gadu gadu wybausza oczy to pikuś (zabralem stare sprzeglo ze soba i jak bedzie cyfra to zrobie fotki i pokaze). Metal w starej tarczy byl tak przepalony ze ma niebieski odcien momentami.
Ale, no wlasnie tutaj chodzi o to "ale" jak koles zrobil i powiedzial zebym wytestowal, to jakbym jechal nieswoim autem
od momentu kupienia sprzeglo bylo wyswiechtane(jak to po kobicie) teraz moge powiedziec 3 slowa. MOJA CHARADKA J E Ź D Z I
Dam wszystkim rade, jak wam zacznie sie slizgac sprzeglo to od razu sie tym zajmijcie bo u mnie moglo sie to skonczyc po prostu zle.